Świat Social Mediów zapłonął w zeszłym tygodniu, na wieść o nowych pomysłach Facebooka. Zmiana nazwy, rozbudowa usług, dalekosiężne plany… W dzisiejszym, specjalnym wydaniu Brickówki, postanowiliśmy zebrać wszystko w całość i odpowiedzieć na najbardziej nurtujące pytania, które obiegły internet. Zaczynamy!

 

Będzie. I nie będzie.  

Zacznijmy od tego, że dawno, dawno temu Facebook startował jako mała platforma społecznościowa. Nie wdając się w szczegóły, w miarę swojego rozrostu, stał się firmą, a następnie zaczął wchłaniać inne “społecznościówki” oraz “produkować” nowe. W efekcie Facebook stał się tak zwanym konglomeratem, który, jest właścicielem takich platform, usług, produktów i aplikacji jak Facebook, Instagram, WhatsApp, Messenger czy Oculus.

Główny dowodzący, Mark Zuckerberg, ogłosił w zeszłym tygodniu, że Facebook zmienia nazwę na Meta, ale chodzi w tym przypadku o kompanię-matkę, a nie o serwis społecznościowy. Tak więc od tej chwili to Meta będzie właścicielem serwisu-aplikacji Facebooka, a co za tym idzie, będziemy się na niego logować jak dotychczas przy użyciu adresu facebook.com.

Przyznacie, że “Meta właścicielem Facebooka” brzmi lepiej niż “Facebook właścicielem Facebooka”, prawda? 

Nie. Nowa nazwa firmy to tylko wierzchołek góry lodowej

Wg słów popularnego Zucka, nazwa to jedynie początek cyfrowej rewolucji. Meta ma budować – a w zasadzie to już buduje – coś na kształt Internetu 2.0. Metawersum, jak zdecydowali się nazwać swój projekt ex-Facebookowcy, to wedle założeń, niezależne, social mediowe uniwersum.  

Eeee, czyli co? 

Projekt ma wykorzystywać całość usług oferowanych przez Metę oraz dodatkowo wprowadzać nowe, rewolucyjne narzędzia i oferty. Wszystko oparte ma być na technologii VR, która pozwoli jeszcze bardziej doświadczać środowisk aplikacji Mety. Wirtualna Rzeczywistość ma pomóc urzeczywistnić dotychczasowe kontakty i działania w przestrzeni Facebooka, Instagrama czy WhatsAppa. Twórcy mówią o “wzmocnieniu doznań internetu“, o sieci, w której “się jest, a nie którą się po prostu przegląda“.

Powiedzmy wprost: wszystko brzmi wzniośle i pachnie rewolucją, zwłaszcza że Zuckerberg i jego pracownicy komunikują projekt w bardzo mocny i stanowczy sposób.  

Teoretycznie: tak. Praktycznie: też.    

Pamiętajmy, że projekt nie bazuje na prozie Stanisława Lema ani na pseudo-naukowych rozważaniach Von Danikena, a na realnych produktach które są stale rozwijane. Podstawą tworzenia rewolucji są gogle VR Oculus, kompatybilne ze wszystkimi aplikacjami i platformami Mety. Przyznacie, że to niezły punkt wyjścia? Robi się ciekawie! 

Miejmy też na uwadze, że postęp technologiczny dzieje się na naszych oczach i nie jest jedynie melodią przyszłości. Przyszłość jest teraz. To co 10 lat temu wydawało się kompletnie nierealne, jest obecnie namacalne i w powszechnym użyciu – że wspomnimy tylko o smartfonach czy komputerach przenośnych o dużej mocy przerobowej czy wideo rozmowach z niemal każdego miejsca na ziemi (niestety nie mamy wciąż latających samochodów i deskorolek – przyp. autorzy). 

Wydaje się więc, że nawet jeśli niektóre pomysły Mety brzmią obecnie jak mrzonki, to za 10 lat może się okazać, że będzie to nasza codzienność. Pamiętajmy, że kilku domniemanych wariatów z przełomu mileniów dziś podśmiechuje się z nas, odpalając studolarówką cygaro na 349 piętrze Central Park Tower. Warto mieć ten obraz z tyłu głowy.

Zobacz także: Świat bez Facebooka?

Chodzą takie plotki 😊

Każdy wie, że Facebook ma ostatnio – delikatnie mówiąc – kiepską prasę. Wszystko przez słynny wyciek dokumentów i raportów wewnętrznych, które chluby amerykańskiemu kolosowi nie przynoszą (pisaliśmy o tym w Brickówkach wielokrotnie – przyp. autorzy). Na jaw wyszło sporo grzechów i grzeszków kompanii, takich jak zły wpływ aplikacji na młodzież, szerzenie dezinformacji, uwypuklanie kontrowersyjnych, polaryzujących treści czy podwójne standardy, chroniące celebrytów i ludzi wpływowych. I w tym kontekście zmiana nazwy i zapowiedź rewolucji, faktycznie może brzmieć jak chęć przykrycia i zatuszowania afery.  

I nie wykluczone, że coś jest na rzeczy. Z drugiej strony, ciężko dać wiarę, że tak duży projekt powstał na kolanie i tylko po to, żeby stanowić swego rodzaju kontrofensywę wobec zarzutów. Umówmy się, że takie projekty nie powstają ad hoc i tylko szaleniec rzucałby tak szumne i wielkie zapowiedzi, bez pokrycia.  

Zobacz jeszcze: Dawno, dawno temu w Social Mediach

Są. I ciężko im zaprzeczyć.

“The Wall Steet Journal” nie nadąża z publikacjami kolejnych sensacji zza drzwi social mediowej fabryki. Jak się okazało, za wszystkim stoi była pracownica Facebooka, Frances Haugen, która opowiada wiele niewygodnych historii. Nie sposób je ignorować, bo za Haugen stoi stos raportów, wykresów, tabelek i wiadomości email, które wyszły razem z nią z biura na zawsze.  

Rzecz w tym, że przy obecnym statusie Mety aka Facebooka, wydaje się, że nawet najgorsze treści nie są w stanie zachwiać potęgą amerykańskiego kolosa. W myśl zasady “Psy szczekają, a karawana jedzie dalej”, Zuckerberg i spółka prą do przodu niewiele robiąc sobie z kolejnych rewelacji i doniesień mediów. W wielu wywiadach, również w tym który został udzielony Polskiej Agencji Prasowej przez Angelikę Gifford , wiceprezes Mety na Europę Środkową, zarzuty są bagatelizowane bądź odpierane. Gifford tłumaczy, że każde z doniesień jest traktowane serio, ale zarazem zaznacza, że każdy z raportów i dokumentów spotyka się z indywidualną interpretacją i nie zawsze ukazuje rzeczy tak jak są przedstawiane przez media. Wiceprezes spółki przyznała jednak, że ze względu na skalę przedsięwzięcia i olbrzymie ilości użytkowników, którzy korzystają z usług ich platform, nie sposób mieć nad wszystkim pełną i dokładną kontrolę. Tyczy się to zwłaszcza usuwania treści kontrowersyjnych czy dezinformacyjnych, z którymi algorytmy nie zawsze radzą sobie tak jak każdy by tego chciał.  

Pomyślmy…

Ciężko przewidzieć, jak potoczą się losy nowego projektu MetyMetawersum brzmi ekscytująco, ale wydaje się jednocześnie ogromnym wyzwaniem dla jego twórców. Jako piewcy technologii i naoczni świadkowie rozwoju świata Social Mediów, wierzymy, że kto jak kto, ale ludzie, którzy stworzyli i konsekwentnie rozwijali Facebooka, są w stanie dokonać wielkich rzeczy i nie rzucają słów na wiatr.  

Zróbmy więc tak: wróćmy do tego artykułu za kilka lat i wtedy będziemy wiedzieć, czy będzie on jedynie humorystycznym wątkiem, czy jednak po jego ponownym przeczytaniu zakrzykniemy: “o cholera, udało im się!”.  

Artykuł opracowano na podstawie tekstów źródłowych pochodzących z portali: wirtualnemedia.pl, socialmediatoday.com oraz materiałów Polskiej Agencji Prasowej.

ZOSTAW KOMENTARZ